W kółko po Sella Ronda (Tyrol Południowy)

Choć narciarstwo zdecydowanie kojarzy się z ruchem góra-dół, to istnieje miejsce, gdzie można jeździć… w kółko. Słynie z tego trasa Sella Ronda. Wyjeżdżając wyciągami na kolejne szczyty i zjeżdżając na nartach, podczas całodziennej wycieczki okrążamy zygzakiem masyw Sella położony w sercu Dolomitów.

Jak tu trafić? Nie ma z tym problemu, okrążenie można zacząć z czterech miejscowości, do których da się dotrzeć na kołach – Selva di Val Gardena, Corvara, Canazei, Arabba – lub nawet dojechać z dalszych rejonów, np. z popularnej „łysiny”, czyli Plan de Corones. Prawie wszystko tu jest połączone pajęczyną kolejek, wyciągów i skibusów. Musimy jednak pamiętać o podstawowej zasadzie: jazdę na Sella Rondzie zaczynamy z samego rana. Jeśli nie zdążymy zamknąć pętli i wrócić do miejsca, w którym zostawiliśmy samochód, trzeba będzie zjechać do najbliższego miasteczka i wykosztować się na taksówkę.

Wjeżdżamy gondolami z Canazei na szczyt Belvedere. Co za widok! Mamy szczęście – pogoda jest dziś słoneczna, widoczność znakomita. Z jednej strony postrzępione blanki Gruppo di Sella, z drugiej – masyw Marmolady, najwyższego szczytu Dolomitów (3342 m). Jest jeszcze wcześnie, doliny ukryte są w cieniu. Barwy skał zmieniają się w zależności od pory dnia i pogody, najpiekniejsze chyba są o zachodzie słońca, kiedy szczyty zabarwiają się na pomarańczowo.

Na górze stajemy przed dylematem: w którą stronę jechać? Bo Sella Rondę można pokonywać w dwóch kierunkach, ich trasy pokrywają się tylko częściowo. Jadąc zgodnie ze wskazówkami zegara musimy trzymać się pomarańczowych strzałek, w przeciwną – zielonych. W obu przypadkach na nartach zrobimy około 23 km, z tą różnicą, że w wariancie pomarańczowym spędzimy na wyciągach o 25 minut dłużej niż w zielonym, uważanym za ciut łatwiejszy.

Odbijamy w kierunku Sas Pordoi, by wjechać na jedną ze skał grupy Sella i zjeść śniadanie w knajpie z tarasem zawieszonym nad przepaścią. Potem zjazd w kierunku Arabby kotłem o dość stromych ścianach (mniej wprawni mogą skorzystać z objazdu trawersem). W Arabbie trzeba zdjąć narty i przejść przez mostek. Kusi nas, by zboczyć na Marmoladę, ale tę przyjemność zostawimy sobie na następny dzień.

W samo południe jesteśmy w regionie Alta Badia. Znajduje się tu czarna Gran Risa, jeden ze stoków, na których rozgrywane są zawody Pucharu Świata. Dalej, za Val Gardena, zjeżdżamy inną słynną trasą pucharową – Sassolungo – i robimy przerwę na obiad w jednym z licznych schronisk.

Bez obaw – Sella Ronda nie wymaga umiejętności Bode Millera. Większość tras jest czerwona (średni stopień trudności), a w wielu miejscach da się wybrać wariant łatwiejszy lub trudniejszy. Zresztą tym, którzy uczyli się na Kasprowym, niestraszne nawet najczarniejsze z tras włoskich. Przez większość dnia stoki są znakomicie przygotowane. Prawie wszystkie wyciągi to wygodne gondole i szybkie krzesełka – tylko w dwóch miejscach jest orczyk i to tylko w kierunku pomarańczowym.

Na całym terenie obowiązuje ten sam ski-pass Dolomiti Superski, ważny zresztą nie tylko na Sella Rondzie, ale w ponad 12 rejonach narciarskich, na 1200 km tras i 450 wyciągach. To największy region świata objęty jednym karnetem.

W sumie są tu do pokonania cztery przełęcze, z których zjeżdżamy do czterech dolin. Wszystkie informatory uprzedzają, że jeśli do ostatniej z przełęczy nie uda się dotrzeć przed godz. 15.30, można się nie wyrobić z powrotem. My do Passo Sella docieramy na czas. Trzeba uważać – zjazd do Canazei jest już pełen muld i zmęczonych narciarzy najwyraźniej błądzących myślami przy wieczornym odpoczynku w jacuzzi.

Objechanie Sella Rondy zajęło nam sześć godzin wraz z licznymi odpoczynkami i odbiciami z głównej trasy. W kolejkach do wyciągów staliśmy najwyżej po kilka minut, ale starzy bywalcy twierdzą, że w pierwszy słoneczny dzień po kilku dniach paskudnej pogody dłuższe kolejki są murowane. Ekspresowo całą trasę można zrobić w trzy godziny, są nawet wyczynowcy, którzy robią dwa okrężenia w ciągu dnia. Tylko po co się spieszyć? Największym atutem Sella Rondy są piękne widoki i warto zarezerwować sobie czas na ich podziwianie.

Robert Stefanicki

error: Content is protected !!